Tylko czarnoksiężnicy i wybrańcy, o ile można ich tak nazwać, wiedzą gdzie to jest. Trzeba najpierw wejść do jednego z licznych bocznych kraterów , a następnie odnaleźć pomiędzy skałami tą właściwą, za którą kryje się korytarz wyłożony granitem. Jest on długi i pełno w nim schodów, ściany są puste, żadnych ostrzeżeń, znaków, rysunków. Ciągnie się tak może nieco ponad półtora mili. A na jego końcu znajduje się w końcu miasto... Nie, nie tętniące życiem, raczej mało kto tutaj śmieje się czy też śpiewa. Ludzie owszem, spotykają się, prowadzą rozmowy, ale widać, że nie jest to typowe miasto...